Droga do piekła
W każdej wsi jest taka kałuża, co nigdy nie wysycha, a kiedy ją słońce mocno przypiecze zostawia czarny, brudny krąg. Nie może być we wsi więcej, niż jedna taka kałuża , bo to przecież miejsce szczególne - wejście do piekła. Gdyby zbyt wiele tych wejść było - zło zniszczyłoby wszystko wokół. Tym wejściem wywlekają diabły z podziemnego świata całe wory nienawiści, nieszczęść, wojen, zbrodni. Różne są niewysychające kałuże - jedne całkiem malutkie, inne ogromne. Zło z małej dziury rozlewa się po wsi, a z wielkiej snuje się po całym świecie. Każdy taką kałużę , gdzieś w życiu spotkał…
W każdej wsi jest taka kałuża, co nigdy nie wysycha, a kiedy ją słońce mocno przypiecze zostawia czarny, brudny krąg. Nie może być we wsi więcej, niż jedna taka kałuża , bo to przecież miejsce szczególne - wejście do piekła. Gdyby zbyt wiele tych wejść było - zło zniszczyłoby wszystko wokół. Tym wejściem wywlekają diabły z podziemnego świata całe wory nienawiści, nieszczęść, wojen, zbrodni. Różne są niewysychające kałuże - jedne całkiem malutkie, inne ogromne. Zło z małej dziury rozlewa się po wsi, a z wielkiej snuje się po całym świecie. Każdy taką kałużę , gdzieś w życiu spotkał… Z zapisów w starych kronikach wynika, że do piekła może wejść także zwykły śmiertelnik, musi jednak cierpliwie mieszać w kałuży czarne błoto, kijem wystruganym z szakłaku ciernistego, do chwili aż któryś z diabłów wystawi z piekła rogaty łeb. Wtedy błyskawicznie trzeba czarta chwycić i wskoczyć za nim do czarnej dziury. Ci, co do piekła weszli i z czartami pakt zawarli, zawsze wychodzą z niego bogaci. Nic więc dziwnego, że wejście do piekła kusi wielu ludzi, mami łatwym zarobkiem i życiem w luksusie. Jednak piekło niczego za darmo nie daje, zawsze skrupulatnie rozlicza niegodziwe rachunki. Nie wierzycie? Więc posłuchajcie…
Czarciej kałuży, o której chcę opowiedzieć, jakoś nikt nie zauważał. Ot, takie tam sobie mokre błoto na drodze. .. Ale to mokre błoto było ulubionym miejscem zabaw Łysego.
Znacie go, prawda? To taki łobuz, co jest utrapieniem każdej wsi. Poszturchuje młodsze dzieci, zabiera im pieniądze , kradnie cukierki w sklepie, pali papierosy, wywołuje awantury, a kiedy staje się dorosły, po pijanemu znęca się nad rodziną. Znacie Łysego, prawda? Łysy zamiast chodzić do szkoły włóczy się po wsi i stale coś niszczy. A to rozwali lampę, a to połamie ławki, albo walnie kamieniem w szybę… Taki jest Łysy, którego boją się spokojni ludzie i omijają go z daleka. Nikt Łysego nie lubi, ale on nic sobie z tego nie robi – wszak jest władcą wiejskiej ulicy! Gdy wydarzyła się ta historia, Łysy zamiast do szkoły poszedł do lasu. Scyzorykiem, z którym nigdy się nie rozstawał wyciął z rozkrzewionego krzaka prosty kij. Nawet nie wiedział, że ma w garści czarodziejski drąg z szakłaka ciernistego pozwalający zdobyć diabelskie skarby. Kij był mocy i dość długi, więc Łysy najpierw chciał nim pomieszać ulubione czarne błoto, a później coś spsocić we wsi. Ale ledwie kilka razy zamieszał w błotnistej kałuży, gdy nagle z jej dna doleciał dźwięk podobny do syku otwieranej butelki z gazowaną wodą. Bąbelki smrodliwej siarki wydobywały się z dna kałuży. Zdziwiony Łysy stał na kałużą i patrzył na jej niezwykłe zachowanie. Ledwie syczenie bąbelków przycichło, gdy w dna błota zaczął się ulatniać siwy dym i znienacka w dziurze, co nie wiadomo skąd się wzięła pojawił się czarny, rogaty łeb. Łysy nie namyślając się wiele walnął kijem w rogaty łeb. Z dziury wylazł cherlawy diabeł:
- Dlaczego mnie bijesz?- zapytał Łysego. – Przecież ci nic nie zrobiłem….
Łysego zamurowało. Wielkimi oczami gapił się na diabła i ani słowa wyrzec nie potrafił.
- No, koleś…- diablik pokręcił się dookoła kałuży. …- skoro nie masz do mnie interesu, znaczy, że kij z szakłaku przypadkiem wpadł w twoje ręce. No to, bywaj koleś!
Diabeł pochylił się i zamierzał wskoczyć do dziury, gdy nagle Łysy oprzytomniał i chwycił go za ogon. Szarpnął czarta tak mocno, że koniec ogona został mu w garści. Diabeł wrzasnął tak głośno, że w Słupsku go z całą pewnością słyszano:
- Coś zrobił, baranie? Ogon mi urwałeś… Jak ja się teraz w piekle bez diabelskiej ozdoby pokażę? Oddaj mi ogon łobuzie!! Oddaj mi ogon, bo cię zaraz na rogi wezmę!
Zbliżył się diabeł do Łysego, zrobił groźną minę, ale przystąpić do chłopaka nie mógł, bo kij z szakłaka przed złem chronił. Wystraszył się diabeł, że chłopak z jego ogonem odejdzie, a on na pośmiewisko w piekle będzie wystawiony. Zmienił front.
- Łysy, ty jesteś fajny chłopak, wszyscy w piekle cię bardzo lubią. Dam ci paczkę papierosów i butelkę Coca Coli tylko oddaj mi ogon! Albo do końca roku szkolnego będę za ciebie pisał wypracowania…
Łysy nie bardzo wiedział, co z diabelskimi propozycjami począć, więc na wszelki wypadek milczał. Diabeł biegał dookoła kałuży nerwowo:
- No, Łysy przecież my jesteśmy kumple – o oooo ……oddaj mi ogon! Dam ci co tylko zechcesz, ale proszę cię na kolanach – oddaj mi moją diabelską ozdobę!
- A kto ty właściwie jesteś?- zapytał Łysy.
- Nie znasz mnie? Jestem diabeł Bilbord, ta kałuża to moje wyjście z piekła. Zajmuję się doglądaniem grzeszników, których dusze do mnie będą należały – jestem opiekunem oszustów, krętaczy i złodziei. Ty też jesteś moim podopiecznym. Przyjdę po twoją duszę, kiedy przyjdzie na to pora.
- A co robisz w piekle?
- Wymyślam zajęcia dla moich duszyczek! Ciekawe zajęcia, nad wyraz piekielne…
- Jak pokażesz mi piekło, oddam ci ogon! – Łysy podjął nagle decyzję. – Chcę zobaczyć władcę piekieł i jego krainę!
- Ty chyba oszalałeś?- Bilbord aż się zachłysnął z wrażenia.- Nie możesz wejść ot, tak sobie do piekła!
- No, to nie oddam ci ogona! - stwierdził Łysy i udał, że od kałuży odchodzi.
- Czekaj, czekaj, czekaj…- powstrzymał go diabeł.- Coś ty taki nerwowy? Pogadajmy…
Bez zgody Belzebuba, nie mogę żywego człowieka do piekła zabrać. Jeżeli się upierasz przy swoim, muszę iść do księcia piekieł i o zgodę prosić…
- Więc idź, bo ja zdania nie zmienię!
Okręcił się Bilbord na pięcie trzy razy, zasmrodził siarką, wskoczył do dziury a za nim słup ognia do góry wystrzelił i dym gęsty po okolicy się rozniósł. Łysy siadł nad kałużą i ogon diabelski oglądał. Mizerny był ten diabelski pędzel, mocno wyłysiały, jednak mógł stanowić przepustkę do piekła, więc Łysy troskliwe go do kieszeni schował. Tymczasem Bilbord przed obliczem Belzebuba stanął i przestępując z kopyta na kopyto nerwowo zaczął:
- Wasza Najdostojniejsza Piekielność, wielkie nieszczęście się Panie Twojemu słudze mizernemu przydarzyło….
- Co ci się stało diable?- zainteresował się władca piekieł.
- Łobuz wioskowy, Panie Nasz i Władco, ogon mi urwał i oddać nie chce! Żąda, bym go przed Twe oblicze przyprowadził i piekło pokazał!
- Daj mu pieniądze i władzę…- na pewno się skusi! A jeżeli nadal się upierał będzie to pokaż mu piekło w taki sposób, żeby do końca życia go ten widok prześladował.
Belzebub skinął dłonią, że posłuchanie zakończone. Bilbord wycofał się sprzed tronu władcy okrakiem, jak nakazywał obyczaj i ku wyjściu z piekła podążył. Nie minęło zbyt wiele czasu, gdy kałuża znowu zabulgotała i siarką zasmrodziła powietrze. Bilbord był z powrotem.
Łysy czekał na niego, grzebał kijem w kałuży i drwiąco zagadnął:
- Co diabli oberwańcu załatwiłeś?
- Książę piekieł ma dla ciebie niespodziankę! Co byś powiedział na worek złotych monet i stanowisko wojewody od zaraz?
- Wypchaj się… – odburknął Łysy.- Złoto można ukraść, a stanowisko sam sobie w przyszłości załatwię… Albo mnie do piekła prowadzisz, albo ogon ci na kawałki zaraz posiekam!
- Dobra, dobra…- Bilbord nie był skłonny do kłótni, gdy jego diabelska ozdoba w niepowołanych znalazła się rękach. – Skoro jesteś taki uparty, trzymaj się mnie mocno- skaczemy! Siup….
Zachlupotała kałuża, smród siarki odurzył Łysego. Ani się obejrzał, jak zaczął spadać przez długi lej prowadzący do wnętrza ziemi . Leciał przez dziwny tunel, co przy jednej ścianie rozpalony był niczym piec chlebowy, a przy drugiej zamarznięty jak staw w ziemie. Nie wiadomo długo czy krotko spadali obaj, aż nagle ogarnęła ich jasność ogromna. To było najprawdziwsze piekło. Bilbord chwycił Łysego za rękę i pociągnął w jeden z tuneli.
Po obu jego stronach były otwarte sale. Bilbord wciągnął go do środka pierwszej Sali. Na środku stało wielkie łoże z nabitymi kolcami. Leżał na nim człowiek i okropnie krzyczał.
Wzdrygnął się Łysy:
- Kto to jest i dlaczego tak krzyczy?
- Co, nie poznajesz? Przecież to zbój Madej, który za nikczemności popełnione w życiu skazany został na wieczne tortury, na łożu nabitym ostrymi kolcami… Nie wiesz tego, przecież dzieci w szkole o madejowym łożu czytają w książkach z bajkami?
- No, … nie… wiem, bo widocznie w szkole wtedy, gdy o Madeju uczono mnie nie było….
Bilbord pociągnął Łysego ku następnej sali. Do wielkiego słupa przywiązany był sznurami człowiek, którego diabły okładały zmoczonymi w wodzie rzemieniami. Nieszczęsny wił się i wrzeszczał niemiłosiernie.
-A ten co przeskrobał ?- zapytał Łysy.
- Ten? … Został ukarany za bicie pasem własnych dzieci! Do końca świata będą go diabły okładać rzemieniami! Takich jak ten mamy w piekle wielu! W jednej z sal trzymamy specjalny gatunek grzeszników ojców- pijaków. Dla nich mamy specjalny napój – wrzącą smołę, którą poimy ich z wielką przyjemnością!
Bilbord aż mlasnął jęzorem z ukontentowania:
- A teraz chodź pokażę ci moją kwaterę- drobnych oszustów, złodziejaszków i zwyczajnych łobuzów. Zobaczysz, co mam dla takich jak ty…
Z ociąganiem się Łysy podążył za swoim przewodnikiem. Po raz pierwszy w życiu poczuł się nieswojo. Bilbord był coraz bardziej zadowolony z siebie. Otwierał kolejne sale, z lewej i prawej strony, a Łysy oglądał coraz wymyślniejsze tortury i cierpienia zadawane grzesznikom przez hordy czartów. Wreszcie Bilbord powiedział:
- No, jesteśmy na miejscu!
Przed oczami Łysego ukazała się sala wyglądająca jak wnętrze banku. Przed kasami stali jacyś ludzie , diabelscy kasjerzy kładli przed nimi pieniądze. Kiedy jednak grzesznicy brali je do ręki, zamieniały się w krowie łajno. Jednak presja pieniądza działała tak silnie, że znowu stawali w kolejce do kasy.
- To są bankierzy, którzy oszukiwali prostych ludzi – poinformował Bilbord. – Będą do końca świata myśleć o zyskach i lokatach , a dostaną …. hi. hi. hi…. Krowie łajno! Za ludzką krzywdę, wcześniej czy później, zostaną ukarani. A teraz pokażę ci, co czeka łobuzów takich jak ty….
Łysy zobaczył podobnych do siebie facetów o wygolonych głowach. W dłoniach mieli dziecinne szpadelki, którymi coś przenosili.
- To takie łobuzy jak ty… – mruknął Bilbord. - … do końca świata będą w piekle przenosić szpadelkami śmierdzący gnój. A żeby się do tego zajęcia nie przyzwyczaili, pokazujemy im od czasu do czasu obrazy prawdziwego luksusu - diabeł zachichotał. – Powinno ci się tu spodobać!
Ku zdziwieniu Bilborda Łysy nagle zaczął płakać:
- Nie chcę przenosić gnoju…. uuuuuuu –chlipał coraz głośniej. Wyglądał tak żałośnie, że Bilbord się roześmiał:
- Taki z ciebie bohater? Bijesz słabszych od siebie, dzieciom pieniądze zabierasz, ludziom krzywdę robisz, a kary się boisz? Proś Belzebuba, by cię od kary uwolnił! Masz szczęście, że jesteś żywym człowiekiem ,a nie potępioną duszą zmarłego… Jak mi oddasz ogon, wstawię się za tobą do księcia piekieł.
Zapłakany Łysy wyciągnął z kieszeni wymiętolony ogon. Diabeł chwycił go jak skarb największy:
- Moje cudeńko! – zawołał. Natychmiast brakującą część ogona przystawił, ale że to niedokładnie zrobił, krzywo diabelska ozdoba przyrosła . Ryk śmiechu się po piekle rozniósł – to diabły zaśmiewały się z ułomności Bilborda. Dotarł ten śmiech do samego Belzebuba, a ten natychmiast kazał się nieszczęśnikowi stawić przed swoje oblicze.
- Doszły mnie słuchy, żeś urodę zupełnie stracił. Z krzywym ogonem możesz już tylko w kacie piekła siedzieć. Ponieważ na twój szpetny wygląd nikt już się nie nabierze, musisz iść na kurs psychologii ludzkiej, by obrazami i kłamliwym słowem mamić i na złą drogę sprowadzać – zadecydował książę piekieł.- A teraz przyprowadź tego człowieka, coś go do piekła wpuścił!
Bilbord skwapliwie życzenie władcy wypełnił. Przed potężnym Belzebubem stanął jakoś dziwnie skurczony Łysy.
- Widzę, żeś uparty człowiek i niczym cię Bilbord skusić nie mógł. Podobasz mi się łobuzie! Żebyś zapamiętał sobie diabelską hojność, dam ci wszystko, czego sobie zażyczysz.
Czego chcesz? Pieniędzy, sławy, władzy?... Mów człowieku!
- Chcę do domu….- zabuczał Łysy, a łzy jak grochy popłynęły mu po twarzy.
- Do domu?...- zdziwił się władca piekieł.- Taki twardziel, co innymi pomiata, chce do mamusi!- ryk śmiechu wypełnił salę. Belzebub skinął głową:
- Wrócisz do domu, ale obiecałem ci podarek, więc powiedz, co chcesz dostać?
-… anuluj mi karę , Panie – wyszeptał Łysy.
- Tak, tak … anuluj mu karę ,władco! – gorliwie zawołał Bilbord. – Wizyta w piekle bardzo mu się przyda. Będzie opowiadał kolegom , co tutaj widział….
- No cóż, dziwna to prośba, ale obiecałem ci prezent, więc mogę ją spełnić. Jeżeli przez rok będziesz pomagał ludziom, opiekował się zwierzętami nie opuścisz ani jednego w szkole – karę ci anuluję. Ale biada ci, jeżeli znowu skrzywdzisz, wtedy ci żaden diabeł już nie pomoże! Dobrze wiesz, co cię czeka w piekle! A teraz zbliż się do mnie….
Belzebub dotknął Łysego berłem i w tej samej chwili chłopak znalazł się nad błotnistą kałużą. Zerwał się z miejsca i pędem ruszył do domu. Wpadł do kuchni, gdzie matka akurat
przygotowywała skromny posiłek i od progu się rozpłakał:
- Przepraszam cię mamo, za wszystkie złe słowa i za krzywdy, naprawię wszystko…
Matka ze zdziwieniem spojrzała na chłopaka:
- Czyżby cię diabli odmienili?.... – zapytała.
A wy, Drodzy Czytelnicy, jak Myślice- czy Łysy się zmienił, czy go diabli odmienili?
A co stało się z Bilbordem?- zapytacie. Skończył kursy ludzkiej psychologii i codziennie go spotykacie na ulicach. Kusi was i mami żądzą posiadania tysięcy przedmiotów, bez których
podobno nie można się obejść.