Droga do piekła

  • Drukuj zawartość bieżącej strony
  • Zapisz tekst bieżącej strony do PDF
5 stycznia 2019

W każdej wsi jest taka kałuża, co nigdy nie wysycha, a kiedy ją słońce mocno przypiecze zostawia czarny, brudny  krąg.   Nie może być we wsi więcej, niż jedna taka kałuża , bo to przecież  miejsce szczególne - wejście do  piekła. Gdyby zbyt wiele tych wejść było - zło zniszczyłoby  wszystko wokół.  Tym wejściem   wywlekają diabły z podziemnego świata całe wory nienawiści, nieszczęść, wojen, zbrodni. Różne są niewysychające  kałuże -  jedne całkiem malutkie, inne ogromne. Zło z małej dziury rozlewa  się po wsi, a z wielkiej snuje się po całym świecie.  Każdy taką kałużę , gdzieś w życiu spotkał…

W każdej wsi jest taka kałuża, co nigdy nie wysycha, a kiedy ją słońce mocno przypiecze zostawia czarny, brudny  krąg.   Nie może być we wsi więcej, niż jedna taka kałuża , bo to przecież  miejsce szczególne - wejście do  piekła. Gdyby zbyt wiele tych wejść było - zło zniszczyłoby  wszystko wokół.  Tym wejściem   wywlekają diabły z podziemnego świata całe wory nienawiści, nieszczęść, wojen, zbrodni. Różne są niewysychające  kałuże -  jedne całkiem malutkie, inne ogromne. Zło z małej dziury rozlewa  się po wsi, a z wielkiej snuje się po całym świecie.  Każdy taką kałużę , gdzieś w życiu spotkał… Z zapisów w starych kronikach wynika, że  do piekła może wejść także zwykły śmiertelnik, musi jednak cierpliwie  mieszać w kałuży  czarne błoto, kijem  wystruganym z szakłaku ciernistego, do chwili  aż któryś z diabłów  wystawi z piekła rogaty łeb. Wtedy błyskawicznie  trzeba czarta chwycić  i wskoczyć za nim do czarnej  dziury. Ci, co do piekła weszli i z czartami pakt zawarli, zawsze wychodzą z  niego bogaci. Nic więc dziwnego, że wejście do piekła kusi  wielu ludzi, mami łatwym zarobkiem i  życiem w luksusie. Jednak piekło niczego za darmo nie daje, zawsze  skrupulatnie rozlicza  niegodziwe rachunki. Nie wierzycie? Więc posłuchajcie…

Czarciej kałuży, o której chcę opowiedzieć,  jakoś nikt nie zauważał. Ot, takie tam sobie mokre błoto na drodze. .. Ale to mokre błoto było ulubionym miejscem zabaw Łysego.

 Znacie go, prawda? To taki łobuz,  co jest utrapieniem każdej wsi. Poszturchuje młodsze dzieci, zabiera im pieniądze , kradnie cukierki w sklepie, pali papierosy, wywołuje  awantury, a kiedy staje się dorosły,  po pijanemu znęca się nad rodziną. Znacie Łysego, prawda? Łysy zamiast chodzić do szkoły włóczy się po wsi i stale coś niszczy. A to rozwali lampę, a to połamie ławki, albo walnie kamieniem w szybę… Taki jest Łysy, którego boją się spokojni ludzie i omijają  go z daleka. Nikt Łysego nie lubi, ale on nic sobie z tego nie robi – wszak jest władcą  wiejskiej ulicy! Gdy wydarzyła się ta historia, Łysy  zamiast do szkoły poszedł do lasu. Scyzorykiem, z którym nigdy się nie rozstawał wyciął z  rozkrzewionego krzaka  prosty kij. Nawet nie wiedział, że ma w garści  czarodziejski  drąg z szakłaka ciernistego pozwalający zdobyć diabelskie skarby.  Kij był mocy i dość długi, więc Łysy  najpierw chciał nim pomieszać ulubione czarne błoto, a później coś  spsocić  we wsi. Ale ledwie kilka razy zamieszał w błotnistej kałuży, gdy  nagle z jej dna doleciał dźwięk podobny do  syku otwieranej butelki z gazowaną wodą.  Bąbelki smrodliwej siarki wydobywały się z dna kałuży. Zdziwiony Łysy stał na kałużą i patrzył na jej niezwykłe zachowanie. Ledwie syczenie bąbelków przycichło, gdy  w dna błota zaczął się ulatniać siwy dym i znienacka  w  dziurze, co nie wiadomo skąd się wzięła  pojawił się czarny, rogaty łeb. Łysy nie namyślając się wiele walnął kijem w rogaty łeb. Z dziury wylazł  cherlawy diabeł:

- Dlaczego mnie bijesz?- zapytał Łysego. – Przecież ci nic nie zrobiłem….

Łysego zamurowało. Wielkimi oczami gapił się na diabła i ani słowa wyrzec nie potrafił.

- No, koleś…- diablik pokręcił  się dookoła  kałuży. …- skoro nie masz do mnie interesu, znaczy, że kij z szakłaku przypadkiem wpadł w twoje ręce.  No to, bywaj koleś!

Diabeł pochylił się i zamierzał wskoczyć do  dziury, gdy nagle Łysy oprzytomniał i chwycił go za ogon. Szarpnął  czarta tak mocno, że koniec ogona został mu w garści. Diabeł wrzasnął  tak głośno, że w Słupsku go z całą pewnością słyszano:

- Coś zrobił, baranie? Ogon mi urwałeś… Jak ja się teraz w piekle bez  diabelskiej ozdoby pokażę? Oddaj mi ogon  łobuzie!! Oddaj mi ogon, bo  cię zaraz na rogi wezmę!

Zbliżył się diabeł do Łysego, zrobił groźną minę, ale  przystąpić do chłopaka nie mógł, bo kij z szakłaka przed złem chronił. Wystraszył się diabeł, że  chłopak z jego ogonem odejdzie, a on na pośmiewisko w piekle będzie wystawiony. Zmienił front.

- Łysy, ty jesteś fajny chłopak, wszyscy w piekle cię bardzo lubią.  Dam ci paczkę  papierosów i butelkę Coca Coli  tylko oddaj mi ogon! Albo do końca roku szkolnego będę za ciebie pisał wypracowania…

Łysy nie bardzo wiedział, co z diabelskimi propozycjami począć, więc na wszelki wypadek milczał. Diabeł biegał dookoła  kałuży nerwowo:

- No, Łysy przecież my jesteśmy kumple – o  oooo ……oddaj mi ogon! Dam ci co tylko zechcesz, ale proszę cię na kolanach – oddaj mi moją diabelską ozdobę!

- A kto ty właściwie jesteś?- zapytał Łysy.

- Nie znasz mnie? Jestem diabeł Bilbord, ta kałuża to moje wyjście z piekła. Zajmuję się  doglądaniem grzeszników, których  dusze  do  mnie będą należały – jestem opiekunem oszustów,  krętaczy i złodziei. Ty też jesteś moim podopiecznym. Przyjdę po twoją duszę, kiedy  przyjdzie na  to pora.

- A co robisz w piekle?

- Wymyślam zajęcia  dla moich duszyczek! Ciekawe zajęcia, nad wyraz piekielne…

- Jak pokażesz mi piekło, oddam ci ogon! – Łysy podjął nagle decyzję. – Chcę zobaczyć  władcę piekieł i jego krainę!

- Ty chyba oszalałeś?- Bilbord aż się zachłysnął z wrażenia.- Nie możesz wejść ot, tak sobie do piekła!

- No, to nie oddam ci ogona!  - stwierdził Łysy i  udał, że od kałuży odchodzi.

- Czekaj, czekaj, czekaj…- powstrzymał go diabeł.- Coś ty taki nerwowy? Pogadajmy…

Bez zgody Belzebuba, nie mogę żywego człowieka do piekła zabrać.  Jeżeli się upierasz przy swoim, muszę iść do księcia piekieł i o zgodę prosić…

- Więc idź, bo ja zdania nie zmienię!

Okręcił się Bilbord na pięcie trzy razy, zasmrodził siarką, wskoczył do dziury a za nim słup ognia do góry wystrzelił i dym gęsty  po okolicy się  rozniósł. Łysy siadł nad kałużą i  ogon diabelski  oglądał. Mizerny był ten diabelski pędzel, mocno wyłysiały, jednak mógł stanowić przepustkę do piekła, więc Łysy troskliwe go do kieszeni schował. Tymczasem Bilbord przed obliczem Belzebuba stanął i przestępując z kopyta na kopyto nerwowo zaczął:

- Wasza Najdostojniejsza Piekielność, wielkie nieszczęście się Panie Twojemu słudze mizernemu przydarzyło….

- Co ci się stało diable?- zainteresował się władca piekieł.

- Łobuz wioskowy,  Panie Nasz i Władco, ogon mi urwał i oddać nie chce! Żąda, bym go przed Twe oblicze przyprowadził i piekło pokazał!

- Daj mu pieniądze i władzę…- na pewno się skusi! A jeżeli nadal się upierał będzie  to  pokaż mu piekło w taki sposób, żeby  do końca życia  go ten widok prześladował.

Belzebub skinął dłonią, że posłuchanie zakończone. Bilbord wycofał się  sprzed tronu władcy okrakiem, jak nakazywał obyczaj i ku wyjściu z piekła podążył. Nie minęło  zbyt wiele czasu, gdy kałuża znowu zabulgotała i siarką zasmrodziła powietrze. Bilbord  był z powrotem.

Łysy  czekał na niego, grzebał kijem w kałuży i drwiąco zagadnął:

- Co diabli oberwańcu załatwiłeś?

- Książę piekieł ma dla ciebie niespodziankę! Co byś powiedział na  worek złotych monet i stanowisko wojewody od zaraz?

- Wypchaj się… – odburknął  Łysy.- Złoto można ukraść, a  stanowisko sam sobie w przyszłości załatwię…  Albo mnie do piekła prowadzisz, albo ogon ci na kawałki zaraz posiekam!

- Dobra, dobra…- Bilbord  nie był skłonny do kłótni, gdy jego diabelska ozdoba w niepowołanych znalazła się rękach.  –  Skoro jesteś taki uparty, trzymaj się mnie mocno- skaczemy! Siup….

Zachlupotała kałuża, smród siarki odurzył Łysego. Ani się obejrzał, jak  zaczął spadać przez długi lej prowadzący do wnętrza ziemi . Leciał  przez dziwny  tunel, co przy jednej ścianie rozpalony był niczym piec chlebowy, a przy drugiej zamarznięty jak staw w ziemie. Nie wiadomo długo czy krotko spadali obaj, aż nagle ogarnęła ich jasność  ogromna.  To było najprawdziwsze piekło. Bilbord  chwycił Łysego za rękę i pociągnął w jeden z tuneli.

Po obu jego stronach były otwarte sale.  Bilbord wciągnął go do środka  pierwszej Sali. Na środku stało wielkie łoże z  nabitymi kolcami. Leżał na nim człowiek i okropnie krzyczał.

Wzdrygnął się Łysy:

- Kto to jest i dlaczego tak krzyczy?

- Co, nie  poznajesz? Przecież to zbój Madej, który za  nikczemności popełnione w życiu skazany został na wieczne tortury, na łożu  nabitym ostrymi kolcami… Nie wiesz tego, przecież dzieci w szkole  o madejowym łożu  czytają w książkach z bajkami?

- No, … nie… wiem, bo widocznie w szkole wtedy, gdy o Madeju uczono mnie nie było….

Bilbord pociągnął Łysego ku następnej  sali. Do wielkiego słupa przywiązany był  sznurami człowiek, którego diabły okładały zmoczonymi w wodzie  rzemieniami. Nieszczęsny wił się i wrzeszczał niemiłosiernie.

-A ten co przeskrobał ?- zapytał Łysy.

- Ten? … Został ukarany za bicie pasem własnych  dzieci! Do końca świata będą go diabły okładać rzemieniami! Takich jak ten mamy w piekle wielu!  W jednej z sal trzymamy specjalny gatunek grzeszników  ojców- pijaków.  Dla nich mamy specjalny napój – wrzącą smołę, którą  poimy ich  z wielką przyjemnością!

Bilbord aż mlasnął jęzorem z ukontentowania:

- A teraz chodź pokażę ci moją kwaterę- drobnych oszustów, złodziejaszków i zwyczajnych łobuzów.  Zobaczysz, co mam dla takich jak ty…

Z ociąganiem się Łysy podążył za swoim przewodnikiem. Po raz pierwszy w życiu  poczuł się  nieswojo. Bilbord  był coraz bardziej zadowolony z siebie. Otwierał  kolejne sale, z lewej i prawej strony, a Łysy oglądał  coraz wymyślniejsze tortury  i cierpienia zadawane  grzesznikom przez hordy czartów.  Wreszcie Bilbord  powiedział:

- No, jesteśmy na miejscu!

Przed oczami  Łysego  ukazała się sala wyglądająca jak wnętrze banku. Przed kasami stali jacyś ludzie , diabelscy kasjerzy kładli przed nimi pieniądze. Kiedy jednak grzesznicy brali je do ręki, zamieniały się w  krowie łajno.  Jednak  presja pieniądza działała tak silnie, że  znowu stawali w kolejce do kasy.

- To są  bankierzy, którzy  oszukiwali  prostych ludzi – poinformował Bilbord. – Będą  do końca świata myśleć o zyskach i lokatach , a dostaną  …. hi. hi. hi…. Krowie łajno! Za ludzką krzywdę, wcześniej czy później, zostaną ukarani. A teraz pokażę ci, co czeka łobuzów takich jak ty….

 Łysy zobaczył podobnych do siebie  facetów  o wygolonych głowach. W dłoniach mieli dziecinne szpadelki, którymi  coś przenosili.

- To takie łobuzy jak ty… – mruknął Bilbord. - … do końca świata będą w piekle przenosić szpadelkami śmierdzący gnój.  A żeby się do tego zajęcia nie przyzwyczaili, pokazujemy im od czasu do czasu  obrazy prawdziwego luksusu -  diabeł zachichotał. – Powinno ci się tu spodobać!

Ku zdziwieniu Bilborda Łysy  nagle zaczął płakać:

- Nie chcę przenosić gnoju…. uuuuuuu –chlipał coraz głośniej. Wyglądał tak żałośnie, że Bilbord się roześmiał:

- Taki z ciebie bohater? Bijesz słabszych od siebie, dzieciom pieniądze zabierasz, ludziom krzywdę robisz, a kary się boisz?  Proś Belzebuba, by cię od kary uwolnił! Masz szczęście, że jesteś  żywym człowiekiem ,a nie potępioną duszą zmarłego…   Jak mi oddasz ogon, wstawię się za tobą do księcia piekieł.

Zapłakany Łysy  wyciągnął z kieszeni wymiętolony ogon. Diabeł chwycił go jak skarb największy:

- Moje  cudeńko! – zawołał. Natychmiast brakującą część ogona przystawił, ale że to niedokładnie zrobił,  krzywo diabelska ozdoba przyrosła . Ryk śmiechu się po piekle rozniósł – to diabły  zaśmiewały się z  ułomności Bilborda. Dotarł ten śmiech do samego Belzebuba, a ten natychmiast kazał się nieszczęśnikowi stawić przed swoje oblicze.

- Doszły mnie słuchy, żeś urodę zupełnie stracił. Z krzywym ogonem  możesz już tylko w kacie piekła siedzieć.  Ponieważ na twój szpetny wygląd nikt już się nie nabierze, musisz  iść na kurs psychologii ludzkiej, by  obrazami i  kłamliwym słowem  mamić i na  złą drogę sprowadzać – zadecydował książę piekieł.- A teraz  przyprowadź   tego człowieka, coś go do piekła wpuścił!

Bilbord skwapliwie  życzenie władcy wypełnił.  Przed potężnym Belzebubem stanął jakoś dziwnie  skurczony Łysy.

- Widzę, żeś uparty człowiek i  niczym cię Bilbord skusić nie mógł.   Podobasz mi się łobuzie! Żebyś zapamiętał sobie diabelską hojność, dam ci wszystko, czego sobie zażyczysz.

Czego chcesz? Pieniędzy, sławy, władzy?... Mów człowieku!

- Chcę do domu….- zabuczał Łysy, a łzy jak grochy popłynęły mu po twarzy.

- Do domu?...- zdziwił się władca piekieł.- Taki twardziel, co innymi pomiata, chce do mamusi!- ryk  śmiechu wypełnił  salę. Belzebub skinął głową:

- Wrócisz do domu, ale obiecałem ci  podarek, więc powiedz, co chcesz dostać?

-…  anuluj mi karę , Panie – wyszeptał Łysy.

- Tak, tak … anuluj mu karę ,władco! – gorliwie zawołał Bilbord.  – Wizyta w piekle bardzo mu się przyda. Będzie opowiadał kolegom , co tutaj widział….

- No cóż, dziwna to prośba, ale obiecałem ci prezent, więc  mogę ją spełnić. Jeżeli przez rok będziesz  pomagał ludziom, opiekował się zwierzętami nie opuścisz ani jednego w szkole – karę ci anuluję. Ale biada ci, jeżeli znowu skrzywdzisz, wtedy ci żaden diabeł  już nie pomoże! Dobrze wiesz, co cię czeka w piekle! A teraz zbliż się do mnie….

Belzebub dotknął Łysego berłem i w tej samej chwili chłopak znalazł się nad  błotnistą kałużą. Zerwał się z miejsca i pędem ruszył do domu. Wpadł do kuchni, gdzie matka akurat

przygotowywała skromny posiłek  i od progu  się rozpłakał:

- Przepraszam cię mamo, za  wszystkie złe słowa i  za krzywdy, naprawię wszystko…

Matka ze zdziwieniem spojrzała na chłopaka:

- Czyżby cię diabli odmienili?.... – zapytała.

A wy, Drodzy Czytelnicy, jak Myślice- czy Łysy się zmienił, czy go diabli odmienili?

A co stało się z Bilbordem?- zapytacie. Skończył kursy ludzkiej psychologii  i codziennie  go spotykacie na ulicach. Kusi was i mami  żądzą posiadania  tysięcy przedmiotów,  bez których

podobno nie można się obejść.